Przejdź do treści

Dowiedz się więcej

zMOKła kura: J’Accuse…!

„Nieszczęścia nie biorą się stąd, że źli ludzie robią złe rzeczy, tylko stąd, że zwykli ludzie tolerują zło”.

Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji. Ja też nie. Zwłaszcza, gdy zasiadam do kawki przy porannych internetach. Oto pan Paweł W., czytelnik jednego z olsztyńskich portali, był łaskaw skomentować niedawno zapowiedź wydarzenia, w którego organizacji i ja nieznacznie umoczyłem swój kurzy pazur. „Z chęcią bym tam poszedł ponapierdalac te głupie łby mam siekierę młotki łomy i wiele wiele innych kto idzie ze mną daje like” – napisał. „Ale debil, masakra” – zaśmiał się kolega. „Nie ma co się dziwić” – powiedział sąsiad. „Cóż…” – powiedział Paweł Adamowicz.

Niby drobiazg. Kolejny z setek małych komentarzy małych ludzi, nie potrafiących poradzić sobie z frustracją. Czyli co? Zignorować. Zakupy niezrobione, w zlewie bajzel, a jeszcze na rower by wypadało, sylwetki wakacyjnej poszukać. Nie ma czasu na pierdoły.

Milcząca akceptacja tych okruchów nienawiści sprawia, że coś umiera w nas bezpowrotnie. Obrastamy hubą beznamiętności i pomalutku oswajamy z myślą, że ludźmi po prostu MOŻNA gardzić. Że wykluczanie to naturalny element naszej codzienności. Jaki sens porywać się z motyką na słońce.
Ta obojętność to zgoda, byśmy wszyscy gnili od środka.

Przesadzam? Nie wiem, może. Niemniej dzwoni mi w pamięci, jak Marian Turski przywoływał słowa prezydenta Austrii Alexandra van der Bellena: „Auschwitz nie spadł nagle z nieba, Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, zbliżał się, aż stało się to, co stało się tutaj”. Jak Żydom nie wolno było siadać na niektórych ławkach, korzystać z niektórych sklepów, jeździć tramwajami. Ostentacyjnie obnosić się ze swoim żydostwem.

Czy naprawdę analogia do tego, jak dziś traktowana jest społeczność LGBT+, jest naciągana?

– To chyba jednak nie ta skala, nie bądź taka kura! – niecierpliwią się tu i tam. – A w ogóle to zalatuje prawem Godwina, histeryzujesz.

Odpowiedzi im i sobie szukam w – przywołanej już we wstępie – pracy Hanny Arendt „Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła”. „Kłopot z Eichmannem” – pisała niemiecka publicystka – „polegał na tym, że ludzi takich jak on było bardzo wielu, a nie byli oni sadystami ani osobnikami perwersyjnymi, byli natomiast – i wciąż są – okropnie i przerażająco normalni. (…) normalność owa była dużo bardziej przerażająca niż wszystkie potworności wzięte razem, gdyż oznaczała ona (…) iż ów nowy rodzaj przestępcy (…) popełnia swoje zbrodnie w okolicznościach, które właściwie nieomal uniemożliwiają mu uświadomienie sobie lub poczucie, że czyni coś złego”.

Pan Paweł W. i jego pobratymcy to nasza wina, nas wszystkich. Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Nasza wina, nasza wina, nasza bardzo wielka wina.

Oskarżam polityków o zrujnowanie języka debaty publicznej. O zachwaszczenie jej pogardą, nienawiścią i prostackim brakiem kultury. Dajecie przykład i uczycie Polaków, że zamiast wymieniać się argumentami, łatwiej i skuteczniej jest skoczyć sobie do gardeł i rozszarpać je. To na was spoczywa odpowiedzialność za to, że rak wściekłości zżera polską duszę. Podsycacie w nas najgorsze instynkty, bo w imię partykularnych interesów za polską rację stanu przyjęliście łacińskie „divide et impera”. Nie dbacie o to, czy się pozabijamy, czy nie, o ile wcześniej oddamy głos w wyborach. Bo człowiek i jego wspólnota nie obchodzą was wcale; to tylko instrumenty zaspokajania waszego wiecznie nienasyconego głodu władzy. Jesteście niewrażliwi, samolubni i bezduszni. Jesteście nieludzcy.

Oskarżam media o to, że w pogoni za sensacją i wulgarnym ślinieniem się do lajków depczą i trywializują etos swego zawodu. W imię źle rozumianej wolności słowa pozwalacie na to, by waszymi kanałami płynął ściek, obrzydliwa rzeka fekaliów. Nie zabieracie stanowiska i uchylacie się od odpowiedzialności za prezentowane treści, w miejsce tego promując eskapizm i asekuranctwo. Schlebiacie prostackim gustom, a ludzka godność jest dla was tylko jednym z towarów w walce o zakres uwagi odbiorcy. Macie za nic kreowanie kanonów dobrego smaku, wrażliwości i dobrych obyczajów. To przez waszą pasywność i cynizm przypadkowy frustrat może bezkarnie wymachiwać nam przed nosem siekierą i grozić drugim Wołyniem. Jesteście niemoralni, brutalni i nieprofesjonalni.

Oskarżam hierarchów kościoła katolickiego, złoto-purpurowych hipokrytów, złodziei etyki i humanitaryzmu. Położyliście swoją faryzejską łapę na aksjologii i oszukujecie ludzi, że prawe jest tylko to, co służy wam i waszym interesom. Mieliście krzewić miłość i szacunek, a zamiast tego siejecie nienawiść i szczujecie nas przeciwko sobie. Kategoryzujecie Polaków na lepszych i gorszych, nie bronicie słabych, przerażonych i potrzebujących wsparcia. Przez dziesięć lat pozwalaliście, by we władzach waszej instytucji zasiadał arcybiskup opętany nienawiścią, który o LUDZIACH mówił: „zaraza”. Sprzeniewierzyliście się przykazaniu miłości i podeptaliście to, co stanowi o naszym człowieczeństwie: naszą wolną wolę. Jesteście malwersantami idei dobra, sprzedaliście ją za rząd dusz. Jesteście niegodziwi, kłamliwi i pozbawieni sumień.

Oskarżam organizatorów olsztyńskiego życia artystycznego o agresywne lansowanie kultury eventu kosztem niemal całkowitego odwrócenia się od kwestii społecznych. Waszą mantrą stała się opowieść o bilansie zysków i strat, przestaliście być kreatorami piękna, a zostaliście – handlarzami. Koncentrujecie się głównie na swataniu artystów ze światem biznesu i polityki, separując kulturę od zwykłych ludzi. Nie uczycie, jak należy konsumować jej delikatną materię i co to w ogóle znaczy: „człowiek kulturalny”. Powszechne schamienie nie boli was wcale, o ile tylko cham zapłaci za bilet wstępu. Promujecie elitaryzm, windujecie ceny i zbijacie sobie piątki na galach, ale nie obchodzi was, że ludziom jest coraz trudniej uczestniczyć w kulturze i rozwijać się. Waszym światem stały się rauty, ścianki i selfiaki w mediach społecznościowych. Jesteście narcystyczni, kabotyńscy i megalomańscy. Jesteście oderwani od człowieka.

Oskarżam wreszcie siebie samego. Tak, siebie samego i nas, olsztynianki i olsztynian, o pasywność, krótkowzroczność i lenistwo moralne. Kanalizujemy swoją niezgodę na zło głównie w komentarzach internetowych, mówimy „niezła beka!”, „ale przypał!” i „lol”. Naszym Świętym Graalem jest święty spokój. Przekonujemy samych siebie i wszystkich dokoła, że nas te sprawy nie dotyczą. Nie tykamy odchodów, bo nam śmierdzą. Jesteśmy cyniczni i zblazowani, jakby zło nie obchodziło nas wcale. Nie sprowadzamy do parteru znanych nam ludzi, którzy stosują mowę nienawiści. Nie wyrzucamy ich ze znajomych, nie piętnujemy publicznie, pozwalamy im robić swoje. Ale za to jesteśmy złotouści. Dajemy mnóstwo dobrych rad, choć wolimy raczej zrzucać odpowiedzialność na innych, samemu nie robiąc nic. Wzruszamy ramionami, mówimy o strzelaniu z armaty do muchy i „że i tak umorzą”. Nie chcemy pamiętać, że nienawiść zaczyna się od słów. Jesteśmy gnuśni, ignoranccy i zobojętniali. Przymykamy oczy na krzywdę. Ja też. Często i mimowolnie zakładam karton na głowę. Żeby nie widzieć. Żeby nie słyszeć. I udawać, że wszystko jest w porządku.

Wtuliłem się w ciepły brzuch Matyldy, schowałem w jej zapachu. Objęła dłońmi moją spoconą głowę i szepnęła, że ten ból minie, choć nie jestem pewien, czy była tu naprawdę. Zastanawiałem się, czy byłem naiwny, łamiąc ręce nad tym wszystkim? Być może. Protekcjonalny? W żadnym wypadku, bo nie jestem lepszy od innych, a mój apel to wyraz rozpaczy, a nie buty. „Jedną mam tylko pasję” – pisał Émile Zola w słynnym liście otwartym, z którego pożyczyłem tytuł – „poszukiwanie światła, w imię ludzkości, która wycierpiała tak wiele, a zasługuje na szczęście. Mój płomienny protest jest krzykiem mojej duszy”.

Zawsze Wasza,
zMOKła k.


zMOKłą kurę powołał do życia Mateusz Świątecki – kopyrajter od wielu boleści, autorek i soszal media parias. Z zamiłowania bumer i Dziad Borowy. W wolnym czasie nie zgadza się.

Grzęda zMOKłej kury: https://mok.olsztyn.pl/projekty/zmokla-kura/

Newsletter

Zapisz się do Newslettera, aby być na bieżąco z informacjami o wydarzeniach i projektach realizowanych przez Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie.

Co słychać?

Przeczytaj