Przejdź do treści

Dowiedz się więcej

zMOKła kura: Z Sochą na słońce, czyli jeszcze o Dniu Flagi

Piszę te słowa ze wzruszeniem. Skromnym felietonem zMOKłej kury („Dzień Flagi”: https://mok.olsztyn.pl/zmokla-kura-dzien-flagi/) raczył zainteresować się Pan Adam Socha z portalu „Debata”. Na jego łamach, w imię sygnalizowanej w redakcyjnej stopce walki o „dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii”, redaktor emocjonuje się, jakim prawem mój tekst został opublikowany na stronach MOK Olsztyn (https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/olsztyn/9158-dzien-flagi-nie-zachwyca-moku-bo-z-flaga-obnosza-sie-faszysci-najnowsze-slajd-kafelek.html). Swoimi wątpliwościami i finezyjnymi analizami Pan Socha był łaskaw podzielić się z Panami Prezydentem i Prezydentem-Elektem, olsztyńskimi radnymi, posłami i senatorami, Marszałkiem Województwa oraz oczywiście pp. Czytelnikami. Papież Franciszek i prezydent Duda, o ile mi wiadomo, nie zostali uwzględnieni w korespondencji.

W inkryminowanym felietonie ośmieliłem się postawić kilka tez. Główną z nich można streścić następująco: Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej, czy ściślej, flaga RP jako taka, została wulgarnie strywializowana i jest zawłaszczana przez osobników zachowujących się w sposób skandaliczny i barbarzyński. Przykłady ich haniebnych zachowań, jak choćby buczenie „Prawdziwych Polaków” na Cmentarzu Powązkowskim czy odrażające zachowania narodowców wobec bohaterki, żołnierki AK, członkini Szarych Szeregów – Wandy Traczyk-Stawskiej, przywołałem w swoim tekście. Tego rodzaju osobników charakteryzuje ostentacja i agresywność w epatowaniu symboliką narodowościową. Pan Socha może przewracać oburzonymi oczyma, ile wlezie, ale to akurat pozostaje smutnym faktem. Być może mój szanowny oponent nie pamięta polskiej flagi łopoczącej pod płonącą tęczą na stołecznym placu Zbawiciela. Ja pamiętam. I w tym kontekście mój felieton był wyrazem obywatelskiej i patriotycznej (tak, tak!) troski o to, że coś bardzo niedobrego dzieje się i z Polską, i z naszą wrażliwością. Stanowił emanację mojej głębokiej niezgody na żenujące wybryki, odbywające się pod sztandarem kraju – uwaga! – nie tylko Pana Sochy, ale również i mojego.

W swojej namiętnej polemice Pan Socha wielokrotnie – i kłamliwie – zarzuca mi odrazę, jaką rzekomo odczuwam w stosunku do flagi RP. „Mateusz Świątecki ma prawo wzdrygać się na widok polskich symboli narodowych” – beztrosko manipuluje faktami Pan Socha – „i w każdym niosącym flagę narodową widzieć potencjalnego faszystę”. Otóż Pan Socha cynicznie ominął, że bynajmniej nie wzdrygam się przed flagą, tylko przed tym, co On i Jemu podobni dogmatycy uczynili z tym symbolem. Protestuję nie przeciw polskości, lecz doktrynerskiemu, bezwolnemu zamienianiu miłości do Polski w obleśne gadżeciarstwo. Panu Sosze, jako ostatniemu rycerzowi wolnego słowa na Warmii, być może nie przeszkadza rzeczywistość tabuizowana, w której nie wolno stawiać pytań i nie wolno mieć wątpliwości, nie wolno dyskutować, a można jedynie przytakiwać. W istocie Pan Socha ma pełne prawo do swojej jednowymiarowej wizji patriotyzmu. Ma prawo preferować komunały nad analizę. Natomiast to, czego Pan Socha nie ma i nigdy nie będzie miał, to prawo narzucania innym swojej jedynej słusznej wizji polskości oraz wymachiwania mi przed nosem symbolami. Mieszkam w tym kraju czterdzieści sześć lat, tu się urodziłem, tu płacę podatki, tu uczestniczę w wyborach. Tu spłodziłem potomstwo, w tym języku myślę i tą ziemią się frasuję. Z wykształcenia jestem nauczycielem historii i korepetycji również nie potrzebuję, na pewno nie od fundamentalistów. Nie czuję się gorszym Polakiem od kogokolwiek, a z całą pewnością to nie Pan Socha, ze swoją kanciastą wizją polskości, będzie o tym decydował. Panie Socha: od mojego patriotyzmu – wara!

„Czy zatem ja nie szanuję tych, którzy złożyli największą ofiarę?” – pytałem w swoim felietonie. I odpowiadałem z serca: „Bynajmniej, szanuję ich bardzo. Szczerze chylę czoła przed ich poświęceniem – i właśnie dlatego nie wycieram sobie nimi gęby. Sądzę, że pamięć nie potrzebuje jazgotu, a w ciszy znacznie lepiej słychać myśli”. Ten akapit Pan Adam Socha był łaskaw skwapliwie pominąć zarówno w swojej żarliwej filipice na łamach „Debaty”, jak i w usłużnym donosie do władz. Akapit ten nie pasował Mu do tezy. Albowiem Pan Adam Socha pisze pod tezę, a jego pełna manipulacji sofistyka ma tyle wspólnego z obiektywizmem, co pan Zenon Martyniuk z kulturą.

Z przykrością stwierdzam, że Pan Adam Socha, mimo wieloletniego doświadczenia dziennikarskiego, kompletnie nie nie ma pojęcia, czym w ogóle jest felieton. Dla porządku przypomnę, za Słownikiem Języka Polskiego: to „utwór publicystyczno-dziennikarski o tematyce społecznej, obyczajowej lub kulturalnej, posługujący się środkami prozy fabularnej” (https://sjp.pl/felieton). Encyklopedia PWN dodaje: „utrzymany w osobistym tonie” (https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/felieton;3900278.html). Panie Adamie Socho, proszę przestać straszyć decydentów, że ja, Mateusz Świątecki, występuję jako popularyzator ideologii. Powołanie zMOKłej kury i cyklu felietonów jest internetowym projektem MOK, podejmującym tematy olsztyńskiej społeczności i kultury z perspektywy ich uczestnika. W serii pojawiło się już kilka tekstów. Pan jednak, z właściwą sobie obsesją, powtarza brednie o „manifeście polityczno-ideologicznym” i siłowo narzuca swoją fałszywą narrację – całkowicie nie rozumiejąc formy, jaką analizuje. Tekst zMOKłej kury, ten i każdy inny, to nie jest manifest, odezwa polityczna, czy co tam podpowiadają lęki Pana Adama Sochy, lecz felieton literacki.

– Ale jakim prawem na MOK-u?! – dobija się dalej Pan Adam Socha, wymachując na prawo i prawo legitymacją SDP. Tak, tak, drodzy Czytelnicy, dobrze kojarzycie: SDP to te samo stowarzyszenie, w którego szeregach znajdowali się m.in. Tomasz Greniuch, hajlujący ONR-owiec i antysemita z Wrocławia, a nawet niesławny eks-ksiądz Jacek Międlar, „kapelan narodowców”. Och, naturalnie, te członkostwo było tylko tak niechcący, przez pomyłkę! Choć w tym kontekście ciężko się dziwić maniakalnemu bajdurzeniu Pana Adama Sochy o lewicowym „marszu przez instytucje”. Pomny erystycznych chwytów Pana Adama Sochy, w myśl których można powiedzieć wszystko, a coś się na pewno przylepi, JA TO TYLKO TAK TU ZOSTAWIĘ.

Ale – ad rem. Jakim prawem. Otóż, Panie Adamie, wystarczyło sprawdzić u źródła. Służę: zgodnie z §5 ust. 2 pkt. 1 Statutu Miejskiego Ośrodka Kultury w Olsztynie, jego zadaniem jest „rozpoznawanie, diagnozowanie, rozwijanie i zaspokajanie zainteresowań oraz potrzeb kulturalnych i intelektualnych społeczności Olsztyna”. §6 ust. 1 lit. a) tego dokumentu mówi, że „Zadania określone w §5 MOK realizuje poprzez działalność kulturalną (…), ze szczególnym uwzględnieniem prezentacji dokonań kulturalnych i artystycznych przez organizowanie spektakli, koncertów (…) oraz innych form działalności kulturalnej (…) (podkreślenia moje – przyp. aut.). Felieton jest właśnie „inną formą działalności kulturalnej”. Śmiem twierdzić, że stymulowanie refleksji nad rozmaitymi formami patriotyzmu, w tym również nad zjawiskami zawłaszczania dyskursu ogólnonarodowego przez rozmaite szemrane indywidua i wycierania sobie gęby polską flagą przez ludzi krzywego kręgosłupa moralnego – spełnia kryteria statutowe MOK. Bo patriotyzm MA rozmaite formy, Panie Adamie Socho, a Pan nie jest właścicielem i wyłącznym dysponentem tej idei.

Z rosnącym zażenowaniem przyglądam się, jak od lat powtarza Pan, szanowny Panie Adamie, te same frazesy – o Gramscim, o neomarksistowskim marszu, o dyrektorze straszniejszym niż Wilk z Czerwonego Kapturka. O stawianiu MOK w jednym szeregu z mającą krew na rękach RAF. Wnikliwy czytelnik, któremu zechce się rzucić okiem poza Pańskie przekłamania, bez większego trudu dostrzeże, jak to komunista Sieniewicz rękoma swoich lewackich niewolników obala polskość za pieniądze podatnika. Dowody są przecież w zakładce „Wydarzenia” na stronie mok.olsztyn.pl! Przez grzeczność pomijam fakt, że przy okazji każdego (!) święta państwowego na siedzibie MOK łopoczą polskie flagi (Pan zapewne przechodził akurat drugą stroną ulicy i z daleka zdołał dostrzec jedynie baner z „Piekłem kobiet”). Pomijam również przywołaną w komentarzach pod Pańskimi tekstami wystawę poświęconą historii Biblii „Bestseler wszech czasów” (https://mok.olsztyn.pl/wydarzenia/bestseler-wszechczasow/), czy działalność znajdującego się w strukturach MOK (!) Muzeum Nowoczesności, zajmującego się prezentowaniem lokalnego dziedzictwa i kształtowaniem poczucia naszej tożsamości. Skoncentrujmy się na samym Dniu Flagi, nad którym refleksja tak strasznie Pana ubodła. Otóż każdego (!) roku MOK proponuje mieszkankom i mieszkańcom Olsztyna wspólne świętowanie barw biało-czerwonych:

• w tym roku MOK zorganizował familijny i otwarty plener malarski „Nie taka Polska straszna, jak ją malują”, podczas którego uczestnicy w twórczy sposób starali się poczuć i odtworzyć ducha polskości w przysłowiach polskich (https://mok.olsztyn.pl/wydarzenia/nie-taka-polska-straszna-jak-ja-maluja/);
• w 2023 roku MOK zorganizował okolicznościową wystawę „Solidarni Nielegalni”, odwołującą się do kontekstu stanu wojennego z 1981 r. (https://mok.olsztyn.pl/wydarzenia/solidarni-nielegalni/);
• w 2022 roku MOK zorganizował integracyjny, familijny piknik „Majuffka”, podczas którego dobrą zabawę na świeżym powietrzu połączono z doskonaleniem umiejętności językowych, ze szczególnym uwzględnieniem najmłodszych uczestników wydarzenia (https://mok.olsztyn.pl/zbliza-sie-majuffka/);
• w 2021 MOK zorganizował zabawny pojedynek na łamańce językowe pod nazwą „Męki szczęki, czyli patriotyzm na językach” (https://www.facebook.com/events/472565897310073/);
• w „covidowym” roku 2020, podczas którego obowiązywały restrykcyjne zakazy gromadzenia się, MOK Olsztyn zorganizował akcję „Flagowa jazda obowiązkowa”, w której ramach ulicami miasta jeździły patriotycznie udekorowane samochody, grające z głośników przeboje polskiej muzyki rozrywkowej (galeria zdjęć z wydarzenia);
• w 2019 roku na rynku Starego Miasta MOK zorganizował wydarzenie „Zmień to z flagą”, podczas którego mieszkankom i mieszkańcom Olsztyna zaprezentowano niezwykły spektakl na motywach raportu Najwyższej Izby Kontroli o obecności flagi w miejscach publicznych i o tym, czego patrioci nie powinni z nią robić. Wydarzenie uzupełnił pokaz i prezentacja zasad składania flagi państwowej oraz seans materiału filmowego (https://www.facebook.com/events/1955100571260403/);
• w 2018 roku Dzień Flagi spędziliśmy wspólnie szyjąc ogromną, biało-czerwoną flagę w Amfiteatrze, prezentując w staromiejskich witrynach patriotyczne rysunki stworzone przez dzieci oraz organizując potańcówkę na Scenie Staromiejskiej przy muzyce na żywo (https://www.facebook.com/events/159196271441688/).

Wszystkie te wydarzenia zostały zorganizowane przez polakożercę Mariusza Sieniewicza i lewacki zespół MOK Olsztyn. We wszystkich tych wydarzeniach brałem udział i ja.

Jak wiele złej woli i cynicznej niesprawiedliwości trzeba, by – tak jak Pan Adam Socha – pisać, że „z witryny MOKu dowiadujemy się, że obnoszenie się z flagą narodową nieuchronnie prowadzi do faszyzmu”, bredzić o „walcu” rewolucji toczącym się przez instytucje oraz sugerować dyrektorowi Sieniewiczowi i mojej skromnej osobie „rozbijanie cywilizowanego społeczeństwa” – pozostawiam osądowi pp. Czytelników.

Na zakończenie dodam jeszcze, że z pokorą zapoznałem się z głosami radnych. Myślenie krytyczne z definicji nie jest obliczone na poklask i nie po to pisałem felieton, by dostać kwiaty od radnego Nojmana. Jestem wdzięczny pani Wioletcie Śląskiej-Zyśk za twierdzenie, że „istotne jest, aby miejsca publiczne, takie jak strona internetowa instytucji kultury finansowanej przez samorząd, zachowywały pewien standard obiektywizmu i szacunku dla różnorodnych perspektyw mieszkańców, którzy mają przecież bardzo różne poglądy”, gdyż pozwala mi ono powtórzyć to, co napisałem w swoim tekście expressis verbis: „nie chcę nikogo do swoich racji przekonywać i do niczego namawiać”. Szczególnej uwadze Pana Adama Sochy polecam inny passus pani radnej: „warto też pamiętać, że krytyczna refleksja nad historią i symbolami może być elementem dyskusji publicznej”. Czy Pan to czyta, Panie Adamie Socho?

Reasumując, różnica między mną a moim adwersarzem polega na tym, że ja potrafię zgodzić się na świat, w którym istnieje Pan Adam Socha, posiadający radykalnie odmienną od mojej wizję świata. Ściślej: umiem przyjąć, że różnimy się diametralnie. Nawet mimo Jego dziennikarskich łajdactw pokroju zestawienia mojej czułej prośby do własnego dziecka z komunikatami nazistowskich rozgłośni propagandowych. Natomiast Pan Adam Socha najwyraźniej żadną miarą nie chce się zgodzić na to, by po ziemi chodził – a co gorsza: mówił! – ktoś taki, jak ja. Winniśmy wszyscy myśleć jak Pan Adam Socha. W przeciwnym wypadku jesteśmy zdrajcami, komunistami i Niepolakami. Dość dobrze ilustruje to komentarz, poświęcony mojej osobie, który zamieszczono pod tekstem Pana Adama Sochy. Komentarz, który Pan Socha pozostawił bez jakiejkolwiek reakcji czy moderacji, być może w imię wolności słowa: „(…) Ubić gada nie przystoi bo to niechrześcijańskie i dzisiaj niemodne. Pozostaje inna kara, też niemodna, czyli banicja lub infamia. Wprawdzie te różne prawa człowieka zabraniają, ale czemu nie zrobić wyjątku? W końcu to kara humanitarna. My pozbywamy się gada a on musi wyjechać gdzie zechce i dzięki temu zachowuje życie (…)”. To Pan, Panie Adamie Socho, jest moralnym ojcem tego ścieku. Winszuję. I z serca dziękuję, moi drodzy, patriotyczni chrześcijanie z drzewcami flag w garściach, za łaskawą możliwość zachowania życia!

Zawsze Wasza,
zMOKła kura (gad)

PS. Kolaż, stanowiący ilustrację niniejszego tekstu, prezentuje neomarksistowski marsz przez instytucje, błyskotliwie wytropiony przez nieprzejednanego śledczego Sochę Adama z „Debaty”, oraz rozbijanie cywilizowanego społeczeństwa przez M. Sieniewicza, M. Świąteckiego i resztę towarzyszy z MOK Olsztyn. Za pieniądze podatników!


zMOKłą kurę powołał do życia Mateusz Świątecki – kopyrajter od wielu boleści, autorek i soszal media parias. Z zamiłowania bumer i Dziad Borowy. W wolnym czasie nie zgadza się.

Grzęda zMOKłej kury: https://mok.olsztyn.pl/projekty/zmokla-kura/

Newsletter

Zapisz się do Newslettera, aby być na bieżąco z informacjami o wydarzeniach i projektach realizowanych przez Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie.

Co słychać?

Przeczytaj