Przejdź do treści

Dowiedz się więcej

Listy z Kijowa

Panią Natalię poznałem w maju 2018. Była moją przewodniczką po Kijowie. Z wykształcenia inżynier, w czasach ZSRR pracowała w kijowskich zakładach produkujących przyrządy optyczne i „nie tylko”. (Polszczyznę przyswoiła sobie do perfekcji, gdy zaczęła opiekować się wycieczkami polskich dzieci.)

Tamtej wiosny pokazała mi wspaniały Kijów z jego bogatą historią i kulturą, położony nad wielowyspowym Dnieprem. Rozmawialiśmy o życiu w dawnym „sojuzie”, w tym o ponurych realiach po wybuchu w czarnobylskiej elektrowni.

Czas spędzony z panią Natalią otworzył mi szeroko oczy: Kijów okazał się miastem na wskroś europejskim, z rozbudowaną, nowoczesną infrastrukturą i niezwykle przyjaznymi mieszkańcami. Czułem się w nim równie dobrze jak w niemieckiej Kolonii, włoskiej Perugii, szkockim Edynburgu, czy portugalskim Porto. Nomen omen, do Kijowa przyjechałem w dniu fety po finale Champions League UEFA, z udziałem chyba wszystkich nacji cywilizowanej części Europy. Nigdy nie zapomnę widoku młodych ludzi, tańczących po północy na Majdanie – szczęśliwych, eleganckich i dumnych.

Jej świat dzisiaj już nie istnieje. Jest tylko pustosząca śmierć. Pani Natalia śle do mnie wiadomości z Kijowa i zgadza się, by przekazywać je dalej. Wszyscy muszą wiedzieć. Nikt nie może zapomnieć.

Adam Rauba


CZĘŚĆ 8:

Natalia, 7 maja, 9:47, Kijów:
Jechaliśmy trasą Żytomierską. Strasznie było patrzeć. Co ci barbarzyńcy zrobili z naszym krajem!

Natalia, 4 maja, 15:59, Kijów:
Cały czas w biegu. Za kilka dni wyjeżdżam do Dortmundu. Muszę zebrać dużo dokumentów, zaświadczeń, rzeczy, dodatkowo – leki. Trudno opuszczać kraj, zwłaszcza teraz, ale wnuczki i córka potrzebują pomocy.
Wyjeżdżam sama. Mąż nawet nie chce myśleć o wyjeździe. Kategorycznie odmawia. Latem pracuje w rolnictwie – lata na deltaplanie i opryskuje pola. Teraz niebo nad Ukrainą jest zamknięte i wątpię, żeby cokolwiek się zmieniło. Ale przekonać chłopa – niemożliwe!

Natalia, 29 kwietnia, 9:27, Kijów:
Na szczęście ostatnie ataki nie dotknęły naszej dzielnicy, choć bombardowania trwają codziennie. Już się przyzwyczailiśmy. Pomimo ataków miasto żyje, wygląda tak ładnie jak każdej wiosny. A ja, niestety, planuję wyjechać do Niemiec. Muszę pomóc córce przy dzieciach. Ona jest bardzo zajęta, ponieważ nadal pracuje zdalnie i uczy się niemieckiego na kursach. Wieczorami odrabia z dziećmi lekcje w szkole niemieckiej, dodatkowo – zdalnie w ukraińskiej.

Natalia, 25 kwietnia, 10:52, Kijów:
Mąż Swietłany, tej, która wyjechała do Hiszpanii, powiedział, że w ich wiosce orki nie tylko wyniosły wszystkie towary ze sklepów, ale powykręcali też klamki, narożniki, mocowania w drzwiach, itp. W niedostępnych miejscach poukrywali ładunki wybuchowe. Potwory.


CZĘŚĆ 7:

Natalia, 13 kwietnia, 20:43, Kijów:
Cały dzień jesteśmy zajęci. Mąż pracuje przy obronie miasta, ja pomagam jego starszemu bratu z żoną. Gotuję, sprzątam, a wieczorami mogę sobie pozwolić na rozmowę z wnuczkami przez internet. Tęsknią za domem, za tatą, za szkołą, za sportem. Za koleżankami. Za Kijowem. Za życiem przed wojną.

Natalia, 13 kwietnia, 20:20, Kijów:
W Mariupolu 36. Brygada Piechoty Morskiej wyrwała się spod okrążenia i dołączyła do pułku „Azow”. Oto radosna wiadomość, którą dzisiaj żyjemy. I jeszcze areszt Miedwiedczuka! Co do życia w warunkach wojny – przywykliśmy. Najstraszniejsze jest to, co dokonuje się na froncie. Nasze niedogodności to „tylko” – brak ciepła w mieszkaniach, zakaz włączania światła wieczorem, godzina policyjna, niedostatki towarów. To wszystko da się znieść. Gorzej z tęsknotą i rozłąką z najbliższymi: z dziećmi i wnukami.

Natalia, 10 kwietnia, 21:18, Kijów:
Tekst z ulotki rosyjskiej prawosławnej cerkwi w Briansku: Jesteś rosyjskim żołnierzem – musisz bronić Ojczyzny przed ukraińskimi nacjonalistami. Twoje zadanie – zetrzeć Ukraińców z powierzchni ziemi.

Natalia, 8 kwietnia, 22:29, Kijów:
Nie jestem w stanie pogodzić się z tą tragedią. Co może się równać z naszym złamanym wojną życiem? Cały dzień płaczę. Ludzie nie rodzą się agresywnymi. jak można było zmienić ludzi w nieludzi???

Natalia, 7 kwietnia, 20:43, Kijów:
Myślałam dzisiaj o Irpieniu. To przedmieścia Kijowa. Pamiętam je z dzieciństwa. Najpierw było to odrębne miejsce wypoczynku, które później wchłonął rozrastający się Kijów. Domy są tam tańsze. Dlatego też moja siostra ze swoim mężem kupili w Irpieniu mieszkanie – wcześniej przez rok pracowali za granicą. Po wejściu orków do miasta musieli uciekać. Nawet nie wiedzą, czy ich dom został zbombardowany czy nie? Na razie Irpień zamknięty – niebezpiecznie jest w nim się poruszać, dodatkowo swoje sprawy prowadzą śledczy.

Natalia, 6 kwietnia, Kijów:
U nas na razie cicho. Nie strzelają. Wyją syreny, ale o wiele już rzadziej. Trochę więcej ludzi i samochodów na ulicach, choć władze proszą, żeby poruszać się po mieście. Nasi znajomi wracali z zachodniej Ukrainy do domu i wieczorem, na rogatkach, rozbili samochód o zapory przeciwczołgowe.
Czuję się, jakbym mieszkała w Niemczech, ponieważ większość czasu spędzam na rozmowach z wnukami. Uczą się zdalnie w swoich ukraińskich szkołach, a ja odrabiam z nimi lekcje. Podobnie mąż, zaraz po pracy, zabiera się za matematykę. Córka codziennie biega po najróżniejszych ośrodkach społecznych – wspiera je jak może, jest wiele do załatwiania. Mówi, że wszyscy starają się pomóc.


CZĘŚĆ 6:

Natalia, 4 kwietnia, godz. 18:51, Kijów:
W całej Ukrainie zaminowali pola uprawne, które również ich karmiły.

Natalia, 3 kwietnia, godz. 14:26, Kijów:
Chociaż raszyści wycofali się spod Kijowa, syreny wciąż wyją, rakiety wciąż spadają, ostrzeliwane przez obronę przeciwlotniczą. A na wschodzie wojna trwa nadal. W sieci dużo strasznych zdjęć i informacji o wyzwolonych przedmieściach Kijowa. Patrzę na te zdjęcia i płaczę. Nienawidzę ich wszystkich! Nie tylko żołnierzy – WSZYSTKICH!

Natalia, 1 kwietnia, godz. 18:42, Kijów:
Przed chwilą przeczyłam w internecie o odcinku drogi do Żytomierza. To droga, którą znam od dzieciństwa. Uciekaliśmy nią z Kijowa, na początku wojny. Na poboczu widzę zjeżdżalnię – piszę i płaczę. Są tam, leżące jedno na drugim, ciała Ukraińców, którzy chcieli wyłącznie pokoju. Jedno z tysięcy przestępstw zostało zarejestrowane przez drona. Mężczyzna wybiegł z samochodu i błagał, żeby nie strzelać, ponieważ jego żona i dziecko są w środku i zostały ranne. Padł jednak strzał.
Teraz na trasie widać tylko zwiad Sił Zbrojnych. Sprawdzają teren, czy wróg nie zostawił min-serpentyn. Nieopodal leżą góry łusek po rosyjskim nabojach. Jest też spalony czołg, stoją jakieś krzesła i produkty skradzione ze zniszczonej, pobliskiej stacji benzynowej.


CZĘŚĆ 5:

Natalia, 31 marca, 9:54, Kijów:
Od rana do wieczora pomagamy uchodźcom z kijowskich przedmieść. Nie mam czasu na gotowanie. Dobrze, że w każdej dzielnicy są bezpłatne stołówki emerytów (w pomieszczeniach byłych restauracji), czynne od 12.00 do 15.00. Można tam zjeść obiad lub wziąć do domu. To bardzo oszczędza czas. Do Kijowa wraca wielu naszych znajomych, ale nie dlatego, że już spokojniej, przeciwnie: wracają, bo chcą walczyć. Wyjeżdżają ludzie starzy i kobiety z dziećmi. Przez dwa dni słychać było wybuchy, strzały.
Żona naszego przyjaciela, Swietlana – szczupła, niewysoka dziewczyna – wydostała ze swojej wioski matkę, chorego syna i córeczkę. Chce zabrać ich do Hiszpanii – koleżanka zaprasza. Zastanawiamy się, jak pomóc Swietlanie?

Natalia, 29 marca, 23:28, Kijów:
Dzisiaj przyjechał kolega męża, który służy w walkach o Kijów. Pięknie i entuzjastycznie opowiadał o obronie miasta. Jego słowa sprawiły, że zrobiło mi się lżej na duszy. Żałuję, że nie mogę napisać nic więcej o szczegółach. Wszyscy wierzymy w nasze zwycięstwo, choć rozstanie z ukochanymi boli potwornie. Tęsknimy za dziećmi, za wnukami. Do łez.
Nasz Prezydent zapewnił, że Kijów jest strzeżony lepiej niż wszystkie inne miasta. Jednak strzelają na przedmieściach, strzelają rakietami z Białorusi. Obowiązuje cisza nocna, wieczorem zasłaniamy okna, siedzimy po ciemku. Z moich znajomych nikt nie wrócił. Ciotka w tym tygodniu wyjeżdża do Niemiec.

Natalia, 28 marca, 14:14, Kijów:
W latach 80. latałam z polskimi turystami do Irkucka, by odwiedzić cmentarz. Pochowano tam ich rodziny, zesłane na Syberię. Miesiącami trwały pertraktacje, planowano daty i program. Jednak zaraz po przylocie, miejscowy przewodnik oznajmił nam, że w mieście nie ma takiego cmentarzu i w ogóle nie ma żadnych Polaków. Mówił po rosyjsku, ja tłumaczyłam. Przedstawił się jako Jan. Zasugerowałam, że w języku rosyjskim nie ma ma takiego imienia. Skąd ono się wzięło na Syberii? Tymczasem mężczyźni z polskiej grupy zaczęli naciskać na kierowcę i o dziwo – polski cmentarz się znalazł. Pojechaliśmy na miejsce.
Spytałam tego przewodnika, czy pochodzi z Polski? Zaczął gwałtownie zapewniać, że Jan to typowo rosyjskie imię. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego bał się przyznać, że jest Polakiem.
Myślałam, że te socjalizmy i komunizmy już dawno umarły. Myliłam się. W Rosji jeszcze żyją.

Natalia, 28 marca, godz. 10:10, Kijów:
Większość Rosjan udaje, że nie ma pojęcia, co dzieje się w Ukrainie. Pamiętam, jak jeszcze w końcówce lat 60. połowa mojej klasy zbierała się u mnie w domu (oczywiście potajemnie), żeby posłuchać Głosu Ameryki dla młodzieży radzieckiej. Władza zamknęła pobliski kościół katolicki i z jego wieży emitowała fale zagłuszające sygnał. O dziwo jednak, u mnie można było słuchać bez przeszkód. Mimo twardej komunistycznej propagandy, którą karmiono nas od urodzenia, dzięki Głosowi Ameryki wiedzieliśmy więcej. Orkom odpowiadam zatem naszym przysłowiem: nie tak się stało, jak się chciało. Dzisiaj dostęp do informacji jest o wiele łatwiejszy, praktycznie z każdego zakątka świata. Moim zdaniem 75 procent Rosjan jest wciąż informacyjnie upośledzone (może dlatego, że dużo piją).

Natalia, 27 marca, 10:06, Kijów:
Wczorajszy dzień był przygnębiający. Od początku wojny kolega mojego męża stara się wydostać własne dziecko z wioski, w której mieszkają. Wreszcie udało się! Wprawdzie nie do nas, ale w inne, bezpieczne miejsce. Ulga. Dziecko jest potwornie przestraszone, prawie cały miesiąc siedziało w piwnicy.
Mamy pewność, że putin i rosja już przegrali. To ich koniec, ale ilu naszych musi jeszcze umrzeć?


CZĘŚĆ 4:

Natalia, 25 marca, 13:59, Kijów:
Tak! WYGRAMY! I odbudujemy wszystkie zniszczone miasta. Chwała bohaterom!

Natalia, 25 marca, 13:02, Kijów:
W „Ogniem i mieczem” jest zdanie: „Trudno było odróżnić dzień od nocy’. Coś podobnego jest teraz u nas. Wiele informacji i wydarzeń skutkuje ciągłym stresem.  Mogę spać podczas wybuchów, ale strasznie się denerwuję, gdy zapada cisza i pozornie nic się nie dzieje. Dzisiaj w nocy było cicho, ale wieczorem przeczytałam informacje o śmierci 11-letniej dziewczynki z Mariupola, mistrzyni w gimnastyce. Pół nocy nie spałam. Rano pojechaliśmy z mężem do szpitala z humanitarną pomocą. Na posterunku spytali, czy mamy broń. Odparłam, że niestety nie. Moje łzy zmieniły się w agresję. 😡🥊

Natalia, 23 marca, 9:28, Kijów:
Coraz więcej coraz mocniejszych strzałów, syren, wybuchów. Już przywykliśmy. Najtrudniejsze to siedzieć w domu – rozumieć, że nic od ciebie nie zależy i czekać.

Natalia, 22 marca, 9:49, Kijów:
Noc jak noc – syreny, strzały, wybuchy. Przykrywam głowę kocem, jak w dzieciństwie i nie boję się nikogo ani niczego. Ale poważnie – w ciągu dnia jesteśmy bardzo zmęczeni: zmianą trybu życia, wiadomościami o blokadzie miast, śmiercią cywilów, zwłaszcza dzieci, ciągłymi wybuchami, oczekiwaniem na zakończenie wojny.

Natalia, 21 marca, 9:44, Kijów:
Ależ była noc!!! Teraz w naszym mieszkaniu jest bardzo ciepło i w ciągu doby nie zamykamy okien. Powietrze w domu jest świeże, lecz wycie syren, strzały i wybuchy są niesamowicie głośne. 😧

Natalia, 20 marca, 23:25, Kijów:
Dzisiaj cały dzień atakowali miasto. Wojskowi zapewniają, że na razie jesteśmy twierdzą. Jednak to straszne. Szkoda, że nie mamy broni.

Natalia, 19 marca, 19:54, Kijów:
Życie trwa, kto może pomaga obronie frontu. Kto nie może – prowadzi wojnę przez internet. Cieszymy się naszymi zwycięstwami i cierpimy od porażek. Wydaje się, że nasze życie przed wojną było jakimś nierealnym kolorowym snem.

Natalia, 18 marca, 13:56, Kijów:
Nasz najmłodszy wnuk został ze swoją mamą, babcią i dziadkiem (Rosjanami) w kraju. Oni mieszkają w Naszym Kraju w małym powojennym miasteczku.  Urodzili się w Rosji. Za czasów Związku Radzieckiego rosyjskie jednostki wojskowe stacjonowały w każdym zakątku Ukrainy. Teraz w tych małych miasteczkach pozostali tylko emeryci, dla których czas się zatrzymał w ZSRR. Wciąż myślą, że Rosjanie są narodem wiodącym, a Ukraina – rosyjskim obwodem. Rosjanie nigdy nie otworzą swoich oczu ani umysłów, ani serc. To zombie.
Oczywiście, młodzież rosyjska urodzona i wychowana w Ukrainie jest proukraińska. Część starszych Rosjan tęskni jednak za Związkiem Radzieckim. Im wszystko w naszym kraju się nie podoba. Rosyjska inteligencja u nas z reguły jest proukraińska. Najbardziej prorosyjscy to byli wojskowi.
Synowa opowiada, że jej matka mówi do wnuka: jak do nas przyjdą Rosjanie, pójdziemy ich witać kwiatami. Nasz ukochany 3-letni maluch odpowiada stanowczo i gniewnie: nie pójdziemy!
 🥊

CZĘŚĆ 3:

Natalia, 17 marca, 15:47, Kijów:
Niestety chorujemy. Najpierw mąż, potem synowa, a dzisiaj ja. Bierzemy tabletki.

Natalia, 16 marca, 15:01, Kijów:
Dzisiaj przetłumaczyłam list Ukraińców do orków. Proszę sprawdzić błędy i rozesłać w sieci.

Natalia, 14 marca, 10:59, Kijów:
Orki cały dzień strzelają, obrona działa!!!! Starszych staramy się uspokajać. Dzisiaj świeci słońce, bardzo dobra pogoda – trudno uwierzyć, że teraz trwa wojna.
Od psychicznego zmęczenia i natłoku informacji chciałabym to wszystko przespać. Mąż zachorował ­– leży z gorączką. Może covid, ale jaka to teraz różnica. Ciotka nie boi się bombardowania, lecz martwi się o kotka, który jest przestraszony. Szukam słów, które mogłyby wszystkich uspokoić.

Natalia, 12 marca, 14:15, Kijów:
Noc jak zawsze. Rano w mieście był pożar. Telefon rozgrzany do czerwoności od rozmów. Co minutę ktoś telefonował. Wielu znajomych zaprasza do siebie – każdemu wydaje się, że u niego jest bezpieczniej. Wielu boi się, że mogą odłączyć wodę, gaz, światło… Dobrze, że pracuję w turystyce, wyjeżdżam z ludźmi do różnych krajów i wiem, jak wygląda panika. Potrafię każdego uspokoić. Na razie to się udaje. Trzymamy się.
W grudniu byliśmy z starszą wnuczką w Nowojaworsku. Startowała w łyżwiarstwie figurowym. Ładne miasteczko w górach z dobrym lodowiskiem.  Bardzo miłe wspomnienia. I tam dotarła wojna. A teraz nasze wnuczki nie chodzą do szkoły, nie ćwiczą, nie mieszkają własnym kraju, jak i tysiące ukraińskich dzieci.
W dzieciństwie przeczytałam wiele książek poświęconych ll wojnie światowej. Nigdy nie przechodziło mi do głowy, że to się może powtórzyć, w moim życiu. Zasypiamy i budzimy się z syrenami. Czasami nie zwracamy już na nie uwagi. Już prawie przestałam płakać. Zaciskam zęby i pięści. Patrzę na naszą młodzież – silną, śmiałą, mądrą, piękną. I wierzę w nasze zwycięstwo.

Natalia, 11 marca, 23:26, Kijów:
Niby nie pracujemy dużo fizycznie, przeważnie przekazujemy wiadomości przez komórki lub gdzieś jedziemy samochodem. Ale w środku dnia dosłownie padamy ze zmęczenia na 15-20 minut. To jednak pomaga przeżyć dzień i daje siłę, aby być na bieżąco.

Natalia, 11 marca, Kijów:
Złych wieści też nie brakuje, niestety. Budzę się z płaczę i zasypiam z płaczem. Jednak w ciągu dnia staram się trzymać, tak jak wielu Ukraińców. Trzeba być silnym, aby pomagać innym. Wszystkie wspierające listy z Polski wysyłam do swoich znajomych. To nas podtrzymuje na duchu.  Rano do męża zadzwonił przyjaciel z informacją, że w jego miejscowości, niedaleko Kijowa, jest dużo czołgów nieprzyjaciela. Mąż zatelefonował do wojska. Tam powiedzieli, że wiedzą o tym. Po godzinie znów odezwał się przyjaciel i oznajmił, że przyleciał samolot i z tych czołgów został złom. Nasza młodzież dzień i noc pomaga wojsku. Miejska władza dba o emerytów – stale oferuje jedzenie. Szpitale przyjmują chorych, sklepy spożywcze otwarte, choć asortyment biedny. Kolejki do aptek. Cały dzień syreny, a potem wybuchy. Obrona działa. Już się przyzwyczailiśmy. Nie mogę już patrzeć na barbarzyństwo Rosjan.

Natalia, 10 marca, 20:13:
Bardzo żałuję, że nie wolno robić zdjęć Kijowa. Jest pełen wojskowych posterunków. Na niektórych z nich służą dziewczyny w mundurach i z narodowym wiankiem na hełmie. Aż płakać mi się chce.

Natalia, 9 marca, 7:58:
Patrząc na zniszczone ukraińskie miasta, na śmierć ludzi, zwłaszcza dzieci, powstaje taka nienawiść do raszystów, której nigdy w życiu nie odczuwałam. Nie rozumiem, jak to się stało, że jeden wariat trzyma w rękach cały świat. Wydaje się, że jesteśmy bohaterami jakiegoś fantasy. Mój wiek nigdy mi nie przeszkadzał. Prowadziłam bardzo aktywny tryb życia, lecz teraz, kiedy nie biorą nas z mężem do obrony miasta, żałuję, że nie jestem młoda. W Kijowie cały czas syreny, a po nich wybuchy. Ale wszyscy nasi starsi, którymi się opiekujemy, nie chcą przenieść się do schronów. My też nie. W internecie dużo memów na temat wojny. To bardzo podnosi na duchu i pozwala zachować humor. Trzymamy się🥊


CZĘŚĆ 2:

Natalia, 8 marca, 10:18:
Nasze kobiety są naprawdę cudowne. Córki mojej koleżanki bronią miasta razem z mężczyznami, jak i wiele innych. Starsze panie pomagają, tym którzy czują się całkowicie bezradni. Oprócz pomocy fizycznej, oferują psychiczne wsparcie. Moja ciotka, mieszkająca obok objazdowej, całą noc słyszała wybuchy. U nas w domu kupa ludzi, padamy ze zmęczenia i nic nie słyszymy. Jest dużo ukraińsko-rosyjsko-białoruskuch problemów – prawie w każdej rodzinie, w naszej również. Ci, którzy popierali Rosjan i Białorusinów są w szoku. Wierzę, że dostaniemy jednak samoloty, które uratują miasto przed zniszczeniem.

Natalia, 6 marca, 19:52, Kijów:
Na początku wojny prawie traciłam świadomość podczas wycia syreny. Teraz wiem, co robić. Mieszkamy w pobliżu dzielnicy rządowej, która jest silnie chroniona (a przynajmniej chcemy w to wierzyć). Teraz nie jest tak strasznie, jak na początku. Najważniejsze, że dzieci daleko. 😁 I cieszymy się, że możemy pomóc naszym starszym.

Natalia, 6 marca, 19:18, Kijów:
Wróg wylądował w nieodległej wiosce. Swój sprzęt ukrywa w ogrodach i okolicznych domach. Okrada sklepy. Szaleje, bo widzi swoją broń, która zamieniła się w złom. I wie, że czeka go taki sam los! Chwała Ukrainie. Dzisiaj pomagaliśmy wyjechać uchodźcom z przedmieść. Mieszkańcy zaopatrują się w żywność. Na razie mamy wodę, gaz, światło, ciepło i internet. Telewizja działa. Wytrwamy.

Natalia, 5 marca, 23:03, Kijów:
Spałam, gdy obudziła mnie syrena. W naszym mieszkaniu nocują dwie rodziny uchodźców. Miasto jest puste. Większość wyjechała. Wszystko zamknięte. Wolontariusze rozdają jedzenie. Stałe włączony telewizor. Życie przenosi się do metra. Tam rodzą się dzieci, słychać muzykę. Sława Ukrainie 🌞

Natalia, 5 marca, 8:24, Kijów:
Wczoraj nareszcie dotarliśmy do domu. Nasi krewni są zaopiekowani – otrzymali jedzenie z polskiej pomocy. O wielu rzeczach na razie nie mogę pisać. Nasze miasto jest chronione. Władze proszą, by nie kontaktować się między sobą bez potrzeby. Można tylko wysyłać smajliki. Mój stan dzisiaj: 💅🏿.

Natalia, 3 marca, 07:21:
Już prawie w domu. Ze względów bezpieczeństwa nie możemy mówić, gdzie jesteśmy. Jedziemy do Kijowa. Daj nam Boże dojechać.

Natalia, 1 marca, 9:06:
W Kijowie pozostali nasi krewni. Są starzy i całkowicie bezbronni. Musimy im pomóc. Na szczęście córka i wnuki są w bezpiecznym kraju. Dadzą sobie radę. Staramy się zdobyć informacje, jak wrócić. Na razie nie możemy wydostać się od strony zachodniej.

Natalia, 27 lutego, 19:28:
Bardzo ciężki dzień. Rano, po dwóch dniach podróży, przekroczyliśmy ukraińsko-polską granicę. Nareszcie nasze wnuki są bezpieczne. Zawsze lubiłam przyjeżdżać do Polski, jednak po raz pierwszy nie mogę tutaj zostać dłużej. Musimy z mężem wracać na wojnę. Zostawiliśmy tam tych, którzy potrzebują naszej pomocy.


CZĘŚĆ 1:

Natalia, 27 lutego, 14:09, Zosin:
Tkwimy na granicy. Dobrze, że jest internet. Stale czytamy wiadomości. Mąż rozmawiał z synem i kolegami, którzy są na barykadach. Bardzo się denerwuje, że nie jest z nimi. Spodziewam się, że dziś przekroczymy granicę.

Natalia, 27 lutego, 07:26, Zosin:
Na razie wciąż na granicy. 45 minut temu latał nad nami dron, a potem były trzy eksplozje we Włodzimierzu. Obok naszego samochodu drżała ziemia.

Natalia, 26 lutego, 19:19, Zosin:
Jesteśmy w kolejce na przejściu granicznym Zosin. Mam nadzieję, że już jutro będziemy w Polsce. Tu, na zachodzie Ukrainy, jest tak niezwykle spokojnie. Przez ostatnie trzy dni zupełnie od tego odwykliśmy.

Natalia, 25 lutego, 22:36, Kijów:
Dzisiaj znów od rana przebywaliśmy w kryjówce.
Postanowiliśmy wyjechać z córką i dziećmi do mojej siostry, mieszkającej w Niemczech. Na razie zatrzymaliśmy po drodze na nocleg u znajomych. Jesteśmy przestraszone, stale słychać wybuchy. Ale cieszymy się, że nasi chłopcy dają w mordę moskowitom. 
💥

Natalia, 25 lutego, 11:37, Kijów:
Jesteśmy w Kijowie ­­­– nie zdążyliśmy wyjechać, spróbujemy jutro rano. Przez cały dzień, od czwartej rano, uciekamy z domu do schronu. Na razie jesteśmy zdyscyplinowani – wykonujemy wszystko, co nakazują nam w mediach. Narzekamy z mężem, że jesteśmy zbyt starzy. Nie możemy bronić Kijowa z automatami w rękach.

Natalia, 24 lutego, godz. 22:04, Kijów:
Czekamy na atak dzielnicy rządowej, obok której mieszkamy. Gdy tylko usłyszymy syrenę, mamy biec do kryjówki. Na razie czekamy.

Natalia, 15 lutego, godz. 16:04, Kijów:
Pomimo, że media stałe informują o rosyjskiej inwazji i przygotowanych schronach na wypadek bombardowania, wśród ludności nie ma paniki!!! Pracujemy, uczymy się, narzekamy na korki, kupujemy nowe ubrania, nienawidzimy Putina i spółki.

Newsletter

Zapisz się do Newslettera, aby być na bieżąco z informacjami o wydarzeniach i projektach realizowanych przez Miejski Ośrodek Kultury w Olsztynie.

Co słychać?

Przeczytaj